Zapowiedź książki Pawła Lisieckiego "Kto zabił Jezusa?"

Spór o Mękę Zbawiciela ma znaczenie tyleż historyczne, ile współczesne. Wraz z radykalnym przewartościowaniem swojego stosunku do judaizmu katoliccy teologowie musieli bowiem przyjąć nowe rozumienie tego, co wydarzyło się na Golgocie. Uciekając przed oskarżeniem o antysemityzm, wielu z nich dokonuje coraz bardziej radykalnej reinterpretacji tekstów ewangelicznych. Ich wysiłek ma doprowadzić do jednego celu: w jak największym stopniu ograniczyć winę władz żydowskich i ludu żydowskiego i przenieść ją na starożytnych Rzymian. 

Wszystko to po to, żeby jedynymi winnymi śmierci na Golgocie okazali się rzymscy przywódcy – prefekt, jego żołnierze, w ostateczności kolaborujący z nimi żydowscy arystokraci skupieni wokół świątyni. W całej tej pozornie historycznej debacie chodzi wyłącznie o to, żeby zminimalizować, wbrew oczywistym przekazom pierwszych świadków wydarzeń – odpowiedzialność żydowską, żeby za wszelką cenę usunąć zmazę winy z ludu żydowskiego. Oto jak na ołtarzu współczesnej politycznej poprawności i dobrych relacji katolicko-żydowskich, szerzej: chrześcijańsko-żydowskich, kładzie się prawdę historyczną.

Ze wstępu Pawła Lisickiego

Ta książka musiała powstać, bo jej brak stawał się coraz bardziej dotkliwy. Propagowanie i nagłaśnianie tuzinów publikacji napisanych po linii politycznej poprawności doprowadziło do relatywizowania, wypaczania i stawiania poza nawiasem chrześcijaństwa tego, co stanowi jego fundament i sedno, czyli Nowego Testamentu.

Skalę zamieszania i dezorientacji powiększa to, że w sukurs autorom otwarcie antychrześcijańskim przychodzą badacze chrześcijańscy, wśród nich historycy oraz egzegeci i teologowie. Nagromadzenie domysłów, wątpliwości i podejrzeń, a nawet pomówień i bzdur, podnoszonych pod adresem pism nowotestamentowych osiągnęło takie rozmiary, że dalsze tolerowanie owego stanu rzeczy grozi rozsadzaniem chrześcijaństwa, tym groźniejszym, że dokonywanym od środka.

Paweł Lisicki rzetelnie – i odważnie – zdiagnozował to, co stanowi pożywkę dla antychrześcijańskich ataków. Bazują one, w zgodzie z regułami narzucanej od pół wieku politycznej poprawności, na zwalczaniu antysemityzmu, traktując go jako nieprzejednanego i najgroźniejszego wroga.

Ks. Prof. Waldemar Chrostowski

O autorze:

Paweł Lisicki – (ur. 1966) – publicysta, pisarz, redaktor naczelny i współtwórca tygodnika „Do Rzeczy”. 
W latach 2006 – 2011 redaktor naczelny dziennika „Rzeczpospolita”, założyciel i pierwszy redaktor naczelny tygodnika „Uważam Rze”.  Laureat Nagrody Józefa Mackiewicza w 2021 roku za książkę Dogmat i tiara, nagrody Feniksa w 2022 roku za Kto fałszuje Jezusa? oraz Nagrody Wolności Słowa SDP w 2017 roku za książkę Krew na naszych rękach. W 1998 roku otrzymał Nagrodę im. Andrzeja Kijowskiego za książkę Doskonałość i nędza. Autor dramatów Jazon (2000) i Próba (2005), powieści Przerwa w pracy (2009) oraz wstępów krytycznoliterackich do Boskiej komedii Dantego i pism Savonaroli. W latach 2013-2014 wydał trylogię poświęconą początkom chrześcijaństwa: Kto zabił Jezusa?, Tajemnica Marii Magdaleny, Czy Jezus jest Bogiem?. W latach 2015-1920 ukazały się: Dżihad i samozagłada Zachodu, Poza polityczną poprawnością i Luter, a także Chrystus jest zawsze nowoczesny, Grób Rybaka i Wygnanie Melchizedeka. W roku 2023 opublikował we Fondzie bestseller Imperium Sodomy i jego sojusznicy. Stały uczestnik radiowych i telewizyjnych programów publicystycznych.

Fragment książki „Kto zabił Jezusa”

Co wiedział Flawiusz? 
Podobne wnioski, sądzę, można wyciągnąć ze słynnego Testimonium Flavia. Nie pora tu i miejsce, żeby przytaczać przebieg dyskusji nad prawdziwością tego fragmentu. Sam tekst warto jednak przypomnieć, bo niektóre sporne słowa czy wyrażenia być może staną się bardziej zrozumiałe, jeśli umieści się je w odpowiednim kontekście. 

„W tym czasie żył Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można go nazywać człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmują prawdę. Zjednał sobie wielu Żydów, jako też Greków. On to był Chrystusem. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał im się znów jako żywy, co o nim, jak i wiele innych rzeczy, przepowiedzieli boscy prorocy. I odtąd, aż po dzień dzisiejszy, istnieje plemię chrześcijan, którzy od niego otrzymali nazwę” (An tiquitates 18,63–64). Jak podkreśla Jan Radożycki, tłumacz dzieła Flawiusza i autor komentarza, „tekst został jednolicie przekazany w istniejących rękopisach i przez dwanaście wieków, licząc od Euzebiusza (III/IV w.), najdawniejszego pisarza starożytnego, który trzykrotnie przytacza świadectwo Józefowe w znanej formie greckiej, przyjmowano go bez zastrzeżeń”. Kiedy jednak zastrzeżenia już się pojawiły, wielu komentatorów w całości odrzuciło ten tekst, uważając go za chrześcijańską interpolację. Poza wieloma innymi argumentami najważniejszymi powodami, dla których odrzucano fragment Flawiusza, było, po pierwsze, stwierdzenie: „on to był Chrystusem” – słowa w ustach niewierzącego w Chrystusa faryzeusza trudne do wyobrażenia – następnie sugerowanie boskości Jezusa – „jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem”; wreszcie pewna kompozycyjna chropowatość. Większość egzegetów przyjmuje jednak obecnie, że fragment ten, po niewielkich retuszach, jest autentyczny. 

Jednym z najważniejszych argumentów na rzecz tej tezy jest fakt, że w nieco późniejszym fragmencie (Antiquitates 20.9.1), kiedy Józef wspomina o skazaniu na śmierć Jakuba, przywołuje on postać Jezusa w taki sposób, jakby wcześniej już o Nim wspominał. Pisze: „Otóż Ananos, będąc człowiekiem takiego charakteru i sądząc, że nadarzyła się dogodna sposobność, ponieważ zmarł Festus, a Albinus był jeszcze w drodze, zwołał sędziów Sanhedrynu i stawił przed nimi Jakuba, brata Jezusa zwanego Chrystusem, oraz kilku innych. Oskarżył ich o przekroczenie Prawa i wydał ich na ukamienowanie”. Bardzo ciekawe w tym opisie jest to, co podkreśla w swym komentarzu John P. Meier (AMarginal Jew, s. 58), że inaczej niż w przypadku wielu innych bohaterów na kartach swych dzieł Józef postanawia przedstawić Jakuba nie przez odwołanie się do jego ojca, ale brata. Jedynym powodem może być niezwykła sława Jezusa. Meier wskazuje także, że opis związku Jakuba z Jezusem – „brat Jezusa zwanego Chrystusem” – nie ma z pewnością charakteru chrześcijańskiego: żaden chrześcijanin nie nazwałby Jakuba bratem Jezusa, w pismach apostolskich pojawia się on jako „brat Pana” albo „brat Zbawiciela”. Z tego wszystkiego płyną dwa proste wnioski, pierwszy, że nie sposób podważyć autentyczności tekstu, oraz drugi: skoro pod koniec dzieła pojawia się Jakub, przedstawiony tam za pośrednictwem odwołania się do swego wielokroć bardziej znanego brata, to gdzieś wcześniej Flawiusz musiał też samego brata opisać. 

Wystarczy na przykład zmienić sformułowanie: „on to był Chrystusem” na: „jego to nazywano Chrystusem” i problem rzekomego chrześcijańskiego zabarwienia znika. Zresztą, można zapytać, czy i ta zmiana jest konieczna. Jak zauważył Carsten Peter Thiede, Flawiusz mógł nazwać Jezusa Chrystusem, wcale nie przyjmując wyznania w Niego. Pisząc do swych rzymskich przyjaciół, stwierdził: „On [w domyśle: ten, o którym wiecie, ten, który ma tu wyznawców] był Chrystusem”, nie Chrystusem, w którego Flawiusz by wierzył, ale Chrystusem, o którym mowa. Chrystus byłby w tym rozumieniu imieniem własnym Jezusa, używanym w sposób neutralny. 

Tak samo wątpliwe, czy przypisując Jezusowi „niezwykłe czyny” i mówiąc o Nim: „jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem”, Flawiusz nawiązuje do Jego boskości. Łatwo zresztą, jak na przykład Bammel, uznać, że jest to opis „ironiczno-szyderczy”. „Niezwykłe czyny” mogą wskazywać na skłonność do posługiwania się magią, tajemniczymi sztuczkami, to samo może też sugerować stwierdzenie: „jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem”. Gdyby tak było, dowodził Bammel, okazałoby się, że Józef w swym sądzie na temat Jezusa zgadzałby się z sądem wynikającym ze źródeł rabinackich. 

To oczywiście jedynie hipotezy. Z punktu widzenia dyskusji o odpowiedzialności za śmierć Jezusa ważniejszy zdaje się inny wers. Józef pisze: „gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat zasądził go na śmierć krzyżową”. Tyle i tylko tyle. Rzeczywiście, aż prosiłoby się, żeby tak często wylewny, gubiący się w kwiecistych retorycznych popisach Flawiusz był w tym miejscu mniej lakoniczny. Jak zauważa Blinzler, sformułowanie „wskutek doniesienia” mogłoby oznaczać albo że Żydzi tylko złożyli donos na Jezusa, albo równie dobrze, że wystąpili przed rzymskim sądem jako oskarżyciele. Obie opcje są możliwe. Tę zwięzłość dostrzega również Meier: „Testimonium w dziwny sposób milczy na temat tego, dlaczego Jezus został skazany na śmierć. Być może Józef po prostu tego nie wiedział. Być może, zgodnie ze swą ogólną tendencją, stłumił odniesienia do Mesjasza lub tego żydowskiego mesjasza. Być może Józef uznał, że wystarczającym powodem był ogromny sukces Jezusa”. Trudno jednak zgodzić się z konkluzją Meiera: „Jakikolwiek byłby powód, w Testimonium na próżno szukać chrześcijańskiego sposobu traktowania pytania o to, dlaczego Jezusa skazano na śmierć; faktycznie, tej kwestii się nie podnosi”. Podobnie dziwne jest twierdzenie Meiera, że „skazanie Jezusa na śmierć Józef przypisuje tylko Piłatowi; ani słowem nie wspomina się o tym, że żydowskie władze wydały wyrok” (s. 65). Jak słusznie zauważył Blinzler, już samo sformułowanie „najznakomitsi u nas mężowie” wskazuje nie na grupę prywatnych jednostek przypadkowo i ad hoc zebranych, ale na działanie oficjalnych czynników. Flawiusz często posługiwał się takim zwrotem, kiedy przedstawiał postępowanie władz. Poza tym w jakim sensie można powiedzieć, jak czyni to Meier, że Józef nie wspomina o tym, iż władze żydowskie wydały wyrok? Z pewnością trzeba przyjąć, że owi „najznakomitsi u nas mężowie”, nim złożyli doniesienie lub też przedstawili oskarżenie, musieli wcześniej się z sobą porozumieć, a przedmiotem takiego porozumienia jako żywo musiała być treść oskarżenia. Tym bardziej że nie była to grupa prywatnych osób, ale właśnie władza! Wiadomo zatem z Testimonium na pewno, że siłą sprawczą byli „najznakomitsi mężowie”, Piłat zaś zasądził Jezusa na śmierć. Reszta to spekulacje. 

Wielu współczesnych komentatorów twierdzi, że autorzy Ewangelii, piszący w tym samym czasie co Józef, celowo pomniejszali znaczenie rzymskiego wyroku i podkreślali rolę władz żydowskich. Gdyby tę logikę zastosować do Józefa, który też ubiegał się o łaskę i wsparcie rzymskich, pogańskich odbiorców, trzeba byłoby przyjąć, że postaci Piłata i jego wyrokowi przypisuje on większe znaczenie, niżby to wynikało z wydarzeń, pomniejsza zaś udział żydowski. Koniec pierwszego wieku to okres, kiedy istniała już wyraźna świadomość odrębności i bardzo silna konkurencja obu religii; faryzeusz Józef, walczący o wpływy na dworze cesarskim, mógł widzieć w chrześcijanach niebezpieczną, konkurencyjną sektę i dlatego chciał pokazać, że jej założyciel został skazany na mocy rzymskiego prawa przez rzymskie władze. Ale też wszystko mogło wyglądać inaczej: pisząc o skazaniu Jezusa na śmierć przez Piłata, Józef po prostu potwierdził słowa Ewangelii, wcześniejszą zaś rozprawę przed Sanhedrynem potraktował jako wstępną, jako krok do złożenia doniesienia. 

Inne niechrześcijańskie źródła to dzieła rzymskich historyków. O śmierci Jezusa wspomina wprost Tacyt, który pisze, że Chrystus „za czasów Tyberiusza został stracony przez Poncjusza Piłata”. Wyciąganie z tych słów wniosku, że Tacyt nic nie wiedział o udziale władz żydowskich w śmierci Jezusa, byłoby jednak czymś absurdalnym. Tacyt na sprawę Jezusa patrzył wyłącznie z perspektywy stolicy imperium; Chrystus interesował go jedynie jako założyciel bezbożnej i ohydnej sekty; jak każdy mieszkaniec odległej prowincji zginął w ostateczności wskutek decyzji Rzymu, reprezentowanego przez gubernatora. Taką rolę pełnił wówczas w Judei Piłat. I to wszystko. (…)