Wśród nich byli między innymi: Herman Göring, Alfred Jodl, Joachim von Ribbentrop, Hans Frank, Wilhelm Keitel czy Ernst Kaltenbruner. Wielu wykonawców polityki Adolfa Hitlera i Heinricha Himmlera nigdy nie zostało osądzonych. Po wojnie wielu z nich wykorzystując wszechobecny chaos oraz współprace państw kolaborujących z III Rzeszą Niemiecką i sprzyjających jej, znalazło drogę ucieczki głównie do Ameryki Południowej. Wśród nich byli nie tylko Niemcy czy Austriacy, ale także kolaborujący z nazistami: Węgrzy, Ukraińcy, Łotysze, Litwini, Estończycy czy Chorwaci. Najgłośniejszymi nazwiskami zbrodniarzy wojennych, którzy umknęli sprawiedliwości byli: Josef Mengele, Eduard Roschmann, Aribert Heim, Alois Brunner czy Węgier Sandor Kepiro oraz Charles Zentai. Mimo że przebywali na wolności do końca życia deptali im po piętach Łowcy Nazistów – Szymon Wiesenthal i dr Efraim Zuroff. Obaj poświęcili swoje życie jednemu celowi – odnalezieniu i postawieniu przez sądem zbrodniarzy wojennych, którzy za czasów III Rzeszy Niemieckiej byli dumnymi panami życia i śmierci, wzbudzając strach samym istnieniem, zaś po wojnie próbujących za wszelką cenę uniknąć sprawiedliwości.
Wspomnianym powyżej oprawcom udało się umknąć sprawiedliwości mimo, że Łowcy Nazistów byli blisko ich schwytania. Wielu z nich wpadło jednak w ich ręce, a byli nimi: najsłynniejszy schwytany zbrodniarz nazistowski – Adolf Eichmann, Franz Stangl, Erich Priebke, Ukrainiec Iwan Demaniuk czy Chorwat Dinko Sakic. Postawienie ich przed sądem było możliwe tylko i wyłącznie dzięki uporowi, dążeniu do celu i odwadze Szymona Wiesenthala i Efraima Zuroffa. Ich działania i sukcesy były spełnieniem marzeń milionów osób, które doświadczyły i przeżyły zbrodnicze czyny nazistów i ich popleczników.
Łowcy Nazistów poszukując największych zbrodniarzy musieli przebrnąć niejedną machinę biurokratyczną, niechęć do współpracy organów administracyjnych państw nie tylko tych ukrywających zbrodniarzy wojennych, ale także tych z których się wywodzili, jak również po prostu zwykłą chęć zapomnienia i pozostawienia w spokoju starych, schorowanych osób, które niejednokrotnie dopiero w wieku 80 – 90 lat stawały przed obliczem sprawiedliwości. Dla Szymona Wiesenthala i Efraima Zuroffa nie było żadnej taryfy ulgowej, dzięki czemu udało im się wielu zbrodniarzy postawić przed sądem. Niestety najbardziej przykre jest to, że do dziś są państwa nie tylko w Ameryce Południowej, ale w także w Europie, które nie chcą, bądź nie widzą potrzeby odrapywania ran oraz urządzania procesów swych obywateli za zbrodnie sprzed prawie 70 lat. Po wojnie alianci: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania oraz ZSRR chętnie pomagały nazistowskim naukowcom czy pracownikom niemieckiego wywiadu wojskowego, wykorzystując ich wiedzę i doświadczenie. Dawały im nie tylko schronienie w granicach swych państw, ale pewność, że nigdy nie zostaną osądzeni za swoje zbrodnie. Mimo stawianych przeszkód, gróźb i wciąż działającej po wojnie machiny nazistowskiej Łowcy Nazistów nie poddali się, demaskując nie tylko zbrodniarzy wojennych, ale również tych, którzy pomagali, ukrywali i organizowali ucieczki ludobójców!
Jedno jest pewne, że żaden z poszukiwanych zbrodniarzy wojennych po II wojnie światowej nigdy nie zaznał spokoju. Wielu z nich przez dziesiątki lat żyło w spokoju, aż wreszcie nagle w mediach pojawiało się ich nazwisko i miejsce dokładnego pobytu, a także przede wszystkim informacje o ich zbrodniczej działalności i dokonanym ludobójstwie na tysiącach niewinnych osób. Takie działania wielokrotnie doprowadzały do ich ujęcia przez łowców nazistów, bądź zmuszania państw, w których ukrywali się zbrodniarze do ich ekstradycji. Dzięki temu w krajach, gdzie popełnili zbrodnie, bądź z których się wywodzili możliwe były procesy. Wielu z nich nigdy nie udało się rozpocząć, a jedną z głównych przyczyn była niechęć rodowitych krajów, z których pochodzili oprawcy do odrapywania ran i wznawiania procesów, które z samej swojej istoty były niewygodne dla wielu państw. Mimo kłód jakie rzucano poszukującym zbrodniarzy wojennych, oni nigdy się nie poddali, a ich upór i dążenie do celu w wielu wypadkach zakończyło się sukcesem. Nadmienić tutaj należy bardzo ważną kwestię. W przeciwieństwie do zbrodniarzy wojennych, ich ofiary dawały im szansę na obronę przed niezawisłym sądem. Tej szansy nigdy nie miały miliony ofiar nazistowskiego systemu i ich popleczników.
Jedną z najgłośniejszych historii wytropienia, schwytania, a następnie przewiezienia i osądzenia była sprawa Adolfa Eichmanna. Sprawiedliwość dopadła Eichmanna 11 maja 1960 roku w Buenos Aires. Ten jeden z najbardziej zagorzałych nazistów, wierny wykonawca polityki „Ostatecznego rozwiązania” prowadzonej przez Heinricha Himmlera wysłał na śmierć miliony niewinnych Żydów. Jego poszukiwania Żydzi rozpoczęli jeszcze w latach 50., a jego największym tropicielem był Szymon Wiesenthal. W 1954 roku uzyskał on wiarygodne informacje o pobycie Eichmanna w Buenos Aires. Informacje te otrzymali oczywiście także agenci Mossadu, izraelskiego wywiadu wojskowego, którzy rozpoczęli intensywne przygotowania do wytropienia, schwytania i postawienia przez sądem w Jerozolimie jednego z największych zbrodniarzy II wojny światowej. Eichmann dzięki fałszywym dokumentom pod nazwiskiem Riccardo Klement z pomocą byłego oficera SS Carlosa Fuldnera otrzymał pracę w argentyńsko-niemieckiej firmie CAPRI. Dzięki zaangażowaniu w pracy dość szybko awansował, wynajął sobie dom, a po kilku latach poczuł się na tyle bezpiecznie, że zaczął kontaktować się z żoną. Po upadku firmy CAPRI, Eichmann otrzymał pracę w zakładach Mercedes-Benz. Każdy dzień jego życia w Argentynie wyglądał dość podobnie, co umożliwiło Mossadowi na rozpracowanie jego działania i zaplanowanie porwania. Codziennie bowiem wieczorem Eichmann po powrocie do domu wysiadał z autobusu ok. 100 metrów od domu, a następnie po drodze sprawdzał swój ogród. Tak też było wieczorem 11 maja 1960 roku. Kiedy Eichmann szedł w kierunku domu ok. 20 metrów przed nim zauważył samochodów i człowieka, który próbował w nim coś naprawiać. Dalsze wypadki potoczyły się błyskawicznie. Nieznajomy mężczyzna chwycił Eichmanna za ręce i wpadł z nim do przydrożnego rowu. Z niego wyciągnęło go kilku agentów Mossadu, którzy natychmiast przewieźli go na lotnisko, gdzie wyczarterowanym samolotem wywieźli go do Izraela. Wiadomość o porwaniu i przewiezieniu Eichmanna do Jerozolimy obiegła świat i wzbudziła strach wśród wszystkich ukrywających się zbrodniarzy wojennych. W stolicy Izraela Eichmann w procesie sądowym został skazany na śmierć. 1 czerwca 1962 roku 56-letni Adolf Eichmann został powieszony, a jego prochy po kremacji rozsypano do morza, aby nikt nigdy nie mógł postawić pomnika człowiekowi, który skazał na śmierć miliony Żydów.
Niestety zarówno łowcy nazistów, jak i agenci Mossadu nie zawsze mieli tyle szczęścia, jak w sprawie Adolfa Eichmanna. Między innymi nie udało im się postawić przed sądem innego kata – zwanego „Rzeźnikiem z Rygi” Eduarda Roschmanna. W Argentynie Roschmann pojawił się w lutym bądź październiku 1948 roku. Dwadzieścia lat później, w 1968 roku były komendant obozu w Rydze uzyskał obywatelstwo argentyńskie na nazwisko Federico Wagner, zapewniając sobie tym samym bezpieczeństwa do końca życia. Mimo to cały czas trwały jego poszukiwania. Aktywnie włączyły się do nich władze Niemiec Zachodnich. W 1959 roku wystawiono nakaz aresztowania za bigamię, rok później Austriacy dołączyli do tego nakaz za zamordowanie co najmniej 3 tysięcy Żydów w latach 1938 – 1945 w Auschwitz oraz zamordowanie około 800 dzieci poniżej 10. roku życia. Niestety, jak pisze w swojej książce Mark Felton „Polowanie na ostatnich nazistów”:
„Austria była znana z nieudolności w ściganiu zbrodni wojennych i cały ciężar dochodzenia spadł na Niemcy Zachodnie. W 1963 roku hamburski sąd wydał nakaz aresztowania Roschmanna za różne zbrodnie popełnione w okresie wojny”
Mimo wydania nakazów aresztowania Eduard Roschmann spokojnie żył w Argentynie. Kraj ten słynący z ukrywających się zbrodniarzy nazistowskich, nie wykazywał wówczas woli współpracy w polowaniu na nich. Ambasada Niemiec Zachodnich dwukrotnie w 1976 i 1977 roku ponawiała wniosek o ekstradycję Roschmanna za zbrodnie wojenne. Dopiero druga próba i fala krytyki, jaka spadła na Argentynę za pomoc zbrodniarzom nazistowskim spowodowała, że pojawiła się ogromna szansa na jego ekstradycję do Niemiec i osądzenie. Niestety popełniono wówczas poważny błąd. Nie wydano nakazu aresztowania „Rzeźnika z Rygi”, dzięki czemu udało mu się zbiec do Paragwaju. Tam zmarł w Asuncion 8 sierpnia 1977 roku, nigdy nie postawiony przed sądem i nigdy nie osądzony za swoje zbrodnie wojenne.
Postać Eduarda Roschmanna została bliżej przedstawiona dzięki sensacyjnej powieści brytyjskiego pisarza Fredericka Forsytha pt. „Akta Odessy”. Na podstawie książki w 1974 roku powstał film o tym samym tytule z świetnymi rolami: Jona Voighta i Maximiliana Schella.
Innym owianym złą sławą zbrodniarzem wojennym, który nigdy nie odpowiedział za swoje czyny był Josef Mengele. Po przybyciu z Włoch do Ameryki Południowej skorzystał z rodzinnych funduszy i kupił 50% udziałów w firmie farmaceutycznej Fadro Farm. Po rozwodzie z pierwszą żoną poślubił Marthę Mengele, wdowę po młodszym bracie. Ślub odbył się w Urugwaju, a następnie jego nowa żona i jej syn Dieter wprowadzili się do Josefa Mengele. W Argentynie były lekarz Auschwitz, gdzie dokonywał makabrycznych doświadczeń medycznych, utrzymywał kontakty z wysoko postawionymi nazistami, w tym między innymi: Hansem-Ulrichem Rudlem. Tam również założył prywatną klinikę, gdzie dokonywał aborcji. W związku ze śmiercią jednej z jego pacjentek trafił nawet do aresztu. Prawdopodobnie do 1960 roku Mengele nie obawiał się o swoje życie. Zmieniło się to, kiedy dowiedział się o porwaniu Eichmanna przez izraelski wywiad Mossad. Mengele obawiał się, że będzie następny. Jego obawy nie były bezpodstawne, bowiem wywiad izraelski wytropił go, jednak mając w rękach Eichmanna, agenci obawiali się, iż trudno będzie im wywieźć z Argentyny tak znanych zbrodniarzy, nie wzbudzając podejrzeń władz. Mengele dość szybko dowiedział się, iż jest na oku izraelskiego wywiadu. Natychmiast podjął decyzję o ucieczce, najpierw do Brazylii, a następnie do Paragwaju, gdzie uzyskał paszport na nazwisko Jose Mengele. Tam po krótkim pobycie ponownie udał się do Brazylii, gdzie zamieszkał w Nova Europa, niedaleko Sau Paolo. Pracował u węgierskich imigrantów Stammersów, którzy wobec jego podejrzliwości i paranoicznego strachu zakończyli z nim współpracę w 1974 roku. Trzy lata później, w 1977 roku odwiedził go jego syn z pierwszego małżeństwa Rolf, który był zszokowany tym, że ojciec nadal pozostał aktywnym nazistą. Josef Mengele swój żywot zakończył najprawdopodobniej 7 lutego 1979 roku podczas kąpieli w morzu koło Bertiaga, w Brazylii. Przyczyną śmierci było utonięcie albo zawał serca. Został pochowany pod nazwiskiem Wolfgang Gerhard, którym posługiwał się od 1976 roku. W 1985 roku policja zachodnioniemiecka, która wiele lat wcześniej wystawiła nakaz aresztowania Mengelego, przeprowadziła rewizję w domu należącym do przyjaciela rodziny w Gunzbergu, mieście urodzenia doktora Josefa Mengele. Podczas przeszukania znaleziono w domu wiele dokumentów dotyczących okresu ponad 30 lat ukrywania się jednego z największych zbrodniarzy wojennych II wojny światowej. Wśród znalezionych papierów były między innymi zdjęcia z pogrzebu Mengelego w Brazylii. Również władze brazylijskie 6 czerwca 1985 roku zezwoliły na otwarcie domniemanego grobu Josefa Mengele i przeprowadzenie ekshumacji ciała. W 1992 roku wykonano dodatkowo badania DNA, które jednoznacznie dały odpowiedź, że człowiek pochowany pod nazwiskiem Wolfgang Gerhard to naznaczony złą sławą dr Josef Mengele.
Mengele ukrywał się więc przez 34 lata przed wymiarem sprawiedliwości. Mimo, że na jego tropie był izraelski wywiad, udało mu się uciec z Argentyny i dożyć 67 lat. Jak pisze Mark Felton w publikacji „Polowanie na ostatnich nazistów”
„Makabrycznym zrządzeniem losu, pozostałości szkieletu Mengelego znajdują się do dziś w Instytucie Medycyny Sądowej w Sao Paulo, ponieważ rodzina odmówiła odebrania szczątków od władz brazylijskich. Szkielet doktora jest poniekąd symbolem historii nazistowskich uciekinierów, ponieważ, tak jak kości Mengelego, historia ta wciąż nie może być pozostawiona w spokoju, gdy wielu nazistów pozostaje na wolności 60 lat po zakończeniu wojny”
Wśród kolejnych zbrodniarzy wojennych, którzy umknęli sprawiedliwości i nigdy nie odpowiedzieli za swoje czyny byli między innymi: SS-Standanterführer Walter Rauff, SS-Hauptsturmführer dr Aribert Heim, John Demianiuk, dr Alois Brunner, dr Sandor Kepiro czy Karoly Zentai.
Pierwszy z wymienionych Walter Rauff był doradcą zastępcy szefa SS Himmlera – Reinharda Heydricha. Jako jeden z gorliwych twórców „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, opracował koncepcję samochodowych komór gazowych, był jednym z głównych inicjatorów eksterminacji ponad 2,5 tysiąca Żydów w Tunezji oraz jako szef Gestapo i SD w północno-wschodnich Włoszech w 1943 roku dopuścił się wielu zbrodni. Mimo, że został schwytany przez Brytyjczyków, udało mu się uciec dzięki pomocy pronazistowskiego biskupa rzymskiego Aloisa Hudala. Przebywał między innymi w Syrii, Libanie, Włoszech, a później w Chile. Makabryczne jest to, że w czasie pobytu w krajach arabskich działał jako podwójny agent izraelskiego wywiadu Mossadu, który doskonale wiedział o przeszłości Raufa. To niewiarygodne, że władze Izraela, podobnie jak Amerykanie w określonej sytuacji politycznej posługiwali się byłymi nazistami, mając świadomość o zbrodniach jakie popełnili. Walter Rauff nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie, mimo, że Rząd Niemiec Zachodnich wystosował do rządu Chile nakaz ekstradycji wobec niego. Presja rządu niemieckiego na władze chilijskie niczego nie zmieniła, a objęcie rządów przez gen. Pinocheta umożliwiło Rauffowi otrzymanie posady doradcy chilijskiego wywiadu. Do ekstradycji nigdy więc nie doszło, a Walter Rauff zmarł 14 maja 1984 roku na raka płuc w Santiago. Rauff mimo dokonanych zbrodnii, podobnie jak wielu nazistów nigdy nie stanął przed sądem. Niewiarygodne jest to, że pracował dla wywiadu izraelskiego. Z drugiej strony wiele państw: Włochy, Syria czy Chile udzielały mu pomocy i schronienia, dzięki czemu kolejny zbrodniarz wojenny mógł śmiać się w twarz swym ofiarom i ich rodzinom, spokojnie dożywając starości w Ameryce Południowej.
Drugi z wymienionych zbrodniarzy to dr Aribert Heim, zwany „Dr Śmierć”. Z zeznań świadków, którzy przeżyli obóz koncentracyjny w Mathausen po wojnie cały świat dowiedział się o jego makabrycznych zbrodniarz. Jednym z takich więźniów, którzy przeżyli Mathausen był Josef Kohl. Z jego zeznań wynika, ze Aribert Heim był nie tylko sadystą, któremu zadowolenie sprawiało zadawanie cierpienia bezbronnym więźniom żydowskim, ale dokonywał także brutalnych morderstw, po których obcinał głowy więźniom, aby czaszki używać jako ozdoby na biurko!!! Jak pisze Mark Felton według zeznań Josefa Kohla:
„Dr Heim miał zwyczaj sprawdzać stan uzębienia ofiar. Jeśli ktoś miał zdrowe zęby, wtedy doktor uśmiercał go zastrzykiem, odcinał głowę, zostawiał ją w krematorium na parę godzin, żeby odpadły z niej wszystkie miękkie części, a później preparował czaszkę dla siebie albo znajomych, aby służyła jako ozdoba biurka”
Ten makabryczny opis świadczy z jakim sadystą i wyrafinowanym mordercą mieli do czynienia tropiciele nazistów. Aribert Heim po wojnie spokojnie praktykował jako ginekolog w Baden-Baden do czasu, aż nie został rozpoznany, jako jeden z największych zbrodniarzy wojennych II wojny światowej. To spowodowało, że Heim dość szybko oczywiście przy pomocy znajomych uciekł do Egiptu. Efraim Zuroff szukał go nie tylko w Afryce Północnej, ale również w Niemczech i Chile. Zgodnie z relacją syna Ariberta Heima – Rüdigera, jego ojciec zmarł w Kairze w 1992 roku. Okoliczności śmierci Ariberta Heima, jak również zniknięcie jego ciała, a także pozostawiony przez niego wielki majątek są owiane tajemnicą. Według dokumentów medycznych z teczki Heima znalezionej w Kairze potwierdzono, że od 1990 roku, aż do śmierci Heim leczył się na raka odbytu. Z aktu zgonu wystawionego na nazwisko Tarik Hussein Farid (Aribert Heim miał przejść na islam), wynikało, że zmarły miał 81 lat, chociaż w 1992 roku Heim liczył sobie 78 lat. W 2008 roku Rüdiger Heim próbował załatwić sprawę uznania ojca za zmarłego, dzięki czemu mógłby podjąć dość pokaźną fortunę, którą pozostawił jego ojciec. Według Efraima Zuroffa sprawa śmierci Ariberta Heima nigdy nie została do końca wyjaśniona. Nie ma bowiem jego ciała, grobu, DNA, które umożliwiłoby sprawdzenie teorie dotyczącej jego śmierci w 1992 roku. Sprawa ta przez łowców nazistów nigdy nie została zakończona, jednakże jeśli Aribert Heim nadal żyje, co raczej jest niemożliwe, nigdy już nie stanie przed sądem i nie odpowie za swoje bestialskie zbrodnie.
Wśród zbrodniarzy wojennych nie brakowało także kolaborujących z Niemcami obywateli państw sojuszniczych, a nawet tych podbitych. Wśród nich był między innymi Ukrainiec John Demianiuk, określany przydomkiem „Iwan Groźny”. Jego historia nie do końca jest jednak wyjaśniona i nie mamy do dziś pewności, że Demaniuk to faktyczny strażnik w obozie zagłady w Treblince, gdzie zagazowano prawie milion ludzi. Służba Johna Demaniuka w czasie wojny obejmuje takie obozy i takie okresy, które czynią go pewnym kandydatem na „Iwana Groźnego”. Demaniuk dostał się do niewoli niemieckiej w czasie bitwy o Kercz 18 maja 1942 roku. Został następnie przewieziony do obozu jenieckiego w Równym, a następnie przeniesiono go do Chełmna, gdzie właśnie wstąpił do służby w SS. W lipcu 1942 roku skierowano go do obozu w Trawnikach, zaś w październiku 1943 roku przeniesiono do obozu we Flossenburgu. Tam Demaniuk zgodnie z zasadami SS otrzymał tatuaż z grupą krwi pod lewym ramieniem. Czy jednak Demaniuk był tym samym strażnikiem, który w Sobiborze i Treblince dokonywał brutalnych czynów wobec więźniów? Według zeznań świadków, którzy zeznali na pierwszym procesie Demaniuka w Jerozolimie w 1986 roku, „Iwan Groźny” słynął z okrucieństwa i bestialstwa. Miał się dopuszczać między innymi: obcinania nosów lub uszu ciosem kawaleryjskiej szabli, rozcinał kobietom krocze czy wbijał ostrze noża w plecy żydowskim więźniom. Brał udział również w operacji „Reinhard”, której celem był plan likwidacji polskich Żydów w specjalnie zbudowanych obozach, jak Treblinka i Sobibór. Po jej zakończeniu Demaniuk wstąpił do Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej, która finansowana przez nazistów miała walczyć przeciwko Rosjanom. Jednostka Demaniuka poddała się Amerykanom w Bishophoffen w maju 1945 roku, jednak „Iwan Groźny” jako zwykły szeregowiec nie stanowił żadnego zainteresowania dla poszukujących zbrodniarzy Amerykanów. Demaniukowi udało się nawet znaleźć pracę jako kierowca, zawarł także 1 września 1947 roku małżeństwo z Wierą Kowlową, a w 1952 roku wraz z rodziną udał się do Stanów Zjednoczonych. W 1958 roku Demaniuk otrzymał obywatelstwo amerykańskie, wiodąc spokojne życie przez blisko 20 lat. W 1977 roku sytuacja Demaniuka zmieniła się diametralnie. Pojawiły się wówczas tezy jakoby był on „Iwanem Groźnym”, a prokurator rozpoczął procedurę pozbawienia obywatelstwa Demaniuka. Stało się to ostatecznie 25 czerwca 1981 roku. To otworzyło drogę Izraelowi do zwrócenia się z wnioskiem ekstradycyjnym do Stanów Zjednoczonych. Od 31 października 1983 roku kiedy Izrael złożył wniosek o ekstradycję Demianiuka batalia o jego deportację trwała aż do 27 lutego 1986 roku, kiedy to John Demaniuk znalazł się na pokładzie samoloty lecącego do Tel Awiwu. 16 lutego 1987 roku ruszył proces Demaniuka, który zakończył się w następnym roku skazaniem na karę śmierci „Iwana Groźnego”. Dla tych, którzy cieszyli się z takiego wyroku, optymizm był zbyt wczesny. W 1993 roku Izraelski Sąd Najwyższy uchylił wyrok, bowiem w 1991 roku odnaleziono po rozpadzie Związku Radzieckiego w jego archiwach oświadczenie złożone w NKWD przez 32 ukraińskich strażników z SS i pięciu robotników przymusowych, że człowiek określany mianem „Iwana Groźnego” to w rzeczywistości Iwan Iwanowicz Marczenko! Sprawa tożsamości Demaniuka jest tym bardziej tajemnicza, bowiem starając się o wizę w USA w 1951 roku podał nazwisko panieńskie matki – Marczenko. Pytany o to w sądzie miał rzekomo odpowiedzieć, że wybrał popularne nazwisko na Ukrainie! Te niejasności, składane zeznania przez świadków kilkadziesiąt lat po II wojnie światowej, niemożność udowodnienia, że Demaniuk to „Iwan Groźny” umożliwiło oczyszczenie go z zarzutów. Dzięki temu Demaniuk mógł powrócić do Stanów Zjednoczonych. Powrót nie oznaczał jednak dla niego spokoju. Ci, którzy jego ściganiu poświęcili wiele lat swego życia, w tym Efraim Zuroff, nie mieli zamiaru odpuścić Demaniukowi. W 2001 roku rozpoczął się jego drugi proces tym razem w Stanach Zjednoczonych. Johna Demaniuka oskarżono, że był członkiem SS i w jej ramach dokonywał zbrodni jako strażnik w obozach koncentracyjnych w: Majdanku, Sobiborze i Flossenburgu. W 2005 roku orzeczono wobec niego nawet ekstradycję, jednak żaden kraj nie chciał go przyjąć. Dopiero w 2009 roku Demaniuk miał być deportowany do Niemiec w związku z oskarżeniami o współudział w zamordowaniu blisko 28 tysięcy osób. Ostatecznie deportowano go 11 maja, a jego proces ruszył 30 listopada 2009 roku. Na sali sądowej John Demaniuk leżał na noszach przykryty kocem, prawie bez ruchu i słowa. Miał ponad 80 lat. Jego proces trwał do 12 maja 2011 roku kiedy to skazano go za współudział w masowej zagładzie Żydów na pięć lat. Niecały rok później, 17 marca 2012 roku, John Demaniuk, domniemany „Iwan Groźny” zmarł w Bawarii.
Zbrodniarzami było także wielu Austriaków, do których należał między innymi dr Alois Brunner. Ten sumienny i wyjątkowo brutalny wykonawca zbrodniczej polityki, a także współpracownik Adolfa Eichmanna był odpowiedzialny w pierwszych miesiącach 1942 roku za wysyłki na śmierć ze swojego rodzinnego kraju tysięcy Żydów. Relacje świadków nie pozostawiają również żadnych złudzeń, że Brunner osobiście dokonywał zbrodni, strzelając więźniom w głowę. To Brunner był odpowiedzialny za wywózki francuskich Żydów do Auschwitz-Birkenau, a także zbrodnie dokonywane w obozie w Drancy. Nawet kiedy do Paryża zbliżały się wojska alianckie pilnował on, aby wywózki Żydów do obozów śmierci wciąż były realizowane. Podobnie jak pozostali zbrodniarze wojenni jemu również udało się zbiec z Europy i osiedlić na Bliskim Wschodzie, prawdopodobnie w Syrii. Wywiad izraelski próbował dokonać zamachu na życie Brunnera, jednak wysyłane do niego w listach dwukrotnie ładunki wybuchowe spowodowały jedynie utratę okna i palców u lewej dłoni. Nawet po zakończeniu wojny Alois Brunner nie krył swej nienawiści do Żydów, opowiadając wszem i wobec, że brał udział w zamordowaniu blisko 137 tysięcy Żydów. W latach pięćdziesiątych we Francji toczył się przeciwko niemu zaoczny proces, w którym został skazany na śmierć. Z kolei w 2001 roku również francuski są uznał go winnym deportacji dzieci do obozów koncentracyjnych, skazując go na dożywocie. Niestety powyższe wyroki były jedynie wyrokami na papierze. Ukrywający się na Bliskim Wschodzie dr Alois Brunner nie musiał się niczego obawiać, dopóki nie postawiłby nogi na francuskiej ziemi. Nawet wyznaczona w latach 90. przez rząd niemiecki nagroda w wysokości 500 tysięcy marek za informacje o Brunnerze nie przyniosła pożądanych rezultatów. Za Brunnerem wystawiono listy gończe aż w sześciu europejskich krajach: Niemczech, Austrii, Francji, Słowacji, Grecji i w Polsce. Wszystkie na daremnie. Alois Brunner nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie. Jeśli Brunner żyje, miałby obecnie ponad 100 lat. Jest to oczywiście możliwe, ale najważniejszym faktem jest ten, że po raz kolejny nazistowski zbrodniarz umknął sprawiedliwości, przyjęty przez kraj, który zdając sobie sprawę, jakie zbrodnie popełnił, udzielił mu schronienia i gościny.
Podobnie jak John Demaniuk, pochodzący z Ukrainy, z nazistami chętnie współpracowali obywatele Węgier. Bez wątpienia dwaj z nich: dr Sandor Kepiro i Charles Zentai to najbardziej głośne nazwiska węgierskie, które budziły strach i odrazę. Pierwszy z nich brał udział w potwornej masakrze w Nowym Sadzie, gdzie był odpowiedzialny za śmierć około 1200 osób, głównie Żydów, Romów i Cyganów. Za swoją zbrodnie został skazany w 1944 roku przez węgierskie władze, ale po zajęciu kraju przez Niemców, został nie tylko uwolniony, ale przywrócono mu również stopień wojskowy. Po klęsce Niemiec dzięki tzw. „Szczurzemu korytarzowi” (akcja umożliwiająca ucieczkę zbrodniarzom nazistowskich) Sandor Kepiro przez Włochy uciekł do Argentyny. Po wojnie już w komunistycznych Węgrzech rozpoczął się jego zaoczny proces. Za masakrę w Nowym Sadzie skazano go na 14 lat więzienia. Podobnie jak w przypadku innych zbrodniarzy, Sandor Kepiro na wolności mógł się tylko śmiać z takich wyroków. Sytuacja zmieniła się dopiero kiedy sam Kepiro podjął decyzję o powrocie do ojczyzny. W 1996 roku po upewnieniu się w ambasadzie węgierskiej, że nie ciążą już na nim żadne zarzuty wrócił na Węgry. Po powrocie do kraju odnalazł go jeden z najsłynniejszych łowców nazistów – Efraim Zuroff. Mimo jego starań władze węgierskie nie chciały podjąć żadnych działań, aby zmierzyć się z przeszłością i wznowić proces przeciwko zbrodniarzowi. Jak pisze Efraim Zuroff w swojej publikacji „Łowca nazistów”:
„Węgierski wymiar sprawiedliwości działa bardzo powoli. Nie chcą tykać przeszłości. Mają nadzieję, że Kepiro w krótkim czasie umrze śmiercią naturalną”
Dalej możemy przeczytać szczere, ale dość bolesne wyznanie:
„Oprawca, który brał udział w jednej z największych zbrodni II wojny światowej, dostał wyrok, ale nigdy go nie odsiedział, zostaje zidentyfikowany, odnaleziony, namierzony i nikt go nie przesłuchuje. Po co więc ścigać?”
Zgodnie z oświadczeniem trybunału w Budapeszcie z lutego 2007 roku, Sandor Kepiro nie mógł odsiedzieć kary sprzed roku 1944. Przyczyną tego był brak dokumentacji wyroku z 1944 roku, która zaginęła. W 2007 roku dzięki Centrum Szymona Wiesenthala prokuratura w Budapeszcie wznowiła śledztwo. W 2011 roku Kepiro stanął wreszcie przed sądem. Wobec braku jednoznacznych dowodów został uniewinniony. Zmarł kilka miesięcy później, nigdy nie ponoszą kary za swoje zbrodnie.
Drugi z wymienionych Węgrów Karoly (Charles) Zentai jako 23-letni chorąży królewskiej armii węgierskiej oskarżony został za współudział w bestialskim morderstwie dokonanym w listopadzie 1944 roku na 18-letnim Żydzie Peterze Balazsu. Z informacji jakie uzyskało Centrum Szymona Wiesenthala, Karoly Zentai był jednym z trzech żołnierzy, którzy torturowali i zamordowali Balazsu. Wśród nich oprócz Zentai byli także: Bela Mader i Lajos Nagy, którzy po wojnie zostali skazani, odpowiednio Mader na dożywocie, zaś Nagy na karę śmierci. Karol Zentai nie został postawiony przed sądem, bowiem uciekł z Węgier, najpierw do Niemiec, a dokładni do amerykańskiej, a później do francuskiej strefy okupacyjnej, podając się za uchodźcę. W 1950 roku Zentai wraz z żoną i synem wyjechał do Włoch, skąd udali się na emigrację do Australii. Mieszkał tam od 1950 w Perth, gdzie rozpoczął nowe spokojne życie. Ten spokój został zakłócony w 2004 roku kiedy na trop Karola Zentai wpadło Centrum Szymona Wiesenthala. Władze Australijskie, które jak dotąd nigdy nie zgodziły się na ekstradycję swojego obywatela, mimo wielu dowodów, że wśród nich byli nazistowscy zbrodniarze, pod długich przepychankach prawnych aresztowała Karola (Charlesa) Zentai. Dzięki nowej umowie ekstradycyjnej między Australią i Węgrami, Budapeszt w kwietniu 2005 roku zażądał ekstradycji Zentaia. Zanim władze australijskie wydały zgodę na ekstradycję minęło aż trzy lata. Jak pisze Efraim Zuroff:
„W środę 20 czerwca 2008 roku moja radość była ogromna: trybunał w Perth w Australii zgodził się na ekstradycję Zentaia na Węgry. Ja, który odnalazłem kilka lat temu ślad tego Węgra na drugim krańcu świata, byłem w euforii i przypominałem dziennikarzom decyzję, dzięki której uczynimy milowy krok na drodze prawdy historycznej”
Niestety tej prawdy historycznej nigdy nie poznamy. Nieoczekiwanie ku wielkiemu rozczarowaniu dr Efraima Zuroffa, 2 lipca 2010 roku sąd federalny uchylił nakaz ekstradycji na Węgry. Jak stwierdzili jego prawnicy ekstradycja z Australii na Węgry nie była możliwa, bowiem władze w Budapeszcie nigdy nie wystąpiły z zarzutem wobec Zentaia, a dotyczącym zbrodni wojennej, która w prawie węgierskim w 1944 roku nie istniała. Batalię o ekstradycję wygrał więc Karol Zentai, który do dziś mieszka jako wolny człowiek w Perth w Australii. Jego ekstradycja, a tym samym możliwość jego osądzenia za zbrodnię sprzed prawie 70. lat prawdopodobnie nigdy nie będzie już możliwa.
Łowcy nazistów mimo opisanych powyżej niepowodzeń w ściganiu najbardziej krwawych i bestialskich zbrodniarzy wojennych, odnosili także sukcesy. Do takich należą między innymi:
– Franz Stangl – Austriak, były komendant obozu zagłady w Treblince. Po wojnie udało mu się zbiec najpierw do Syrii, a potem do Brazylii. W jego sprawę osobiście zaangażował się Szymon Wiesenthal, który nagłośnił jego zbrodnie, tym bardziej, że od października do 1964 roku do sierpnia 1965 roku w Düsseldorfie odbywał się proces dotyczący zbrodni w Treblince, gdzie wielokrotnie padało nazwisko Stangla. Te wydarzenia zmusiły rząd Niemiec Zachodnich do wystąpienia o ekstradycję zbrodniarza z Brazylii. Jego rodzinny kraj Austria, w tej sprawie nic nie zrobiła. Ekstradycja do Niemiec miała miejsce w 1967 roku, a już trzy lata później, 22 października 1970 roku zapadł wyrok uznający Franza Stangla za winnego zbrodni wojennych i skazanego na dożywocie. Rok później zmarł na zawał serca w więzieniu w Düsseldorfie, mając 63 lata;
– Klaus Barbie – zwany „Rzeźnikiem z Lyonu”, był odpowiedzialny za dowodzenie operacjami przeciwko francuskim Żydom, kierowaniem deportacji do obozów śmierci oraz wydanie na śmierć przez zagazowanie w Auschwitz 48 osieroconych dzieci, ukrywających się w Izieu. Po wojnie był na usługach wywiadu amerykańskiego, zaś w 1951 roku udało mu się wyemigrować do Argentyny wraz z rodziną. Następnie przeniósł się do Boliwii, gdzie mieszkał pod nazwiskiem Klaus Altman. W 1971 roku został rozpoznany przez francuskich tropicieli nazistów: Serge i Beate Klarsfeld. Jego udane i bogate życie w Boliwii skończyło się wraz ze zmianą władzy w tym państwie. Nowy prezydent Boliwii Hernan Silesa Zuazo nie zawahał się wydać w 1983 roku Klausa Barbiego Francji. Dzięki temu w 1984 roku w Lyonie możliwie było rozpoczęcie procesu „Rzeźnika z Lyonu”. Wyrok mógł być tylko jeden – dożywocie. Klaus Barbie zmarł w więzieniu w Lyonie w 1991 roku. Przyczyną śmierci była białaczka;
– Erich Priebke – wykonawca rozkazu rozstrzelania 335 mężczyzn we Włoszech w związku z akcją odwetową za atak na żołnierzy niemieckich i zabicie 32 z nich w Via Rasella przez włoski ruch oporu. Priebke będący w 1944 roku 30-letnim SS-Hauptsturmführerem razem z 32-letnim SS-Hauptsturmführerem Karlem Hassem byli odpowiedzialni za wykonanie rozkazu niedaleko Via Ardeatino. Skazanych na śmierć wprowadzano piątkami do dołu, a żołnierze SS, w tym sam Priebke oddawali strzał w tył głowy. Zbrodnia, która wstrząsnęła Włochami była od początku przedmiotem badań aliantów. Priebke został aresztowany 13 maja 1945 roku w Bolzano przez Amerykanów. Ponad rok później w obozie w Afragola był przesłuchiwany przez Brytyjczyków, którym przyznał się do udziału w akcji w Via Ardeatino i zastrzelenie dwóch włoskich zakładników. Erich Priebke wiedział, ze kwestia powiązania go z masarką w Via Ardeatino to kwestia czasu. Przyznając się do winy miał już plan ucieczki. Dzięki pomocy Waltera Rauffa uciekł z obozu w Rimini i ukrywał się przez blisko 50 lat. Przebywał między innymi we: Włoszech i Argentynie. Tam aż do 1994 żył spokojnie, kiedy to inny nazista Reinhard Kopps w wywiadzie dla telewizji ABC News ujawnił, że Erich Priebke wiedzie spokojny żywot w Argentynie. Również sam Priebke w wywiadzie dla stacji ABC News potwierdził, że zamordował dwóch zakładników. Od tej chwili rozpoczęła się cała procedura, której celem miała być ekstradycja do Włoch współodpowiedzialnego za masakrę w Via Ardeatino. Udało się to już w 1995 roku, jednak podczas procesu we Włoszech w 1996 roku został uniewinniony, co wywołało falę oburzenia. Prokuratura włoska natychmiast odwołała się od wyroku, zaś Niemcy wnioskowały o zatrzymanie Priebkego do czasu jego ekstradycji w związku z zarzutem popełnienia morderstwa. Wielokrotne protesty różnych środowisk spowodowały, że włoski sąd zajął się ponownie sprawą. Kolejny proces w 1998 roku zakończył się już skazaniem Priebkiego na 15 lat więzienia. Z powodu złego stanu zdrowia skrócono go do 10 lat, jak również wyrażono zgodę na areszt domowy. Erich Priebke odsiadywał wyrok w komfortowych warunkach. Mimo to, Priebke nie oszukał sprawiedliwości i został prawomocnym wyrokiem skazany za swe zbrodnie. Priebke zmarł 11 października 2013 roku w wieku 100 lat w Rzymie;
– Dinko Sakić – Chorwat, komendant obozu koncentracyjnego w Jasenovacu, gdzie dopuścił się zbrodni wojennych na ludności Serbskiej, Żydach i Cyganach mieszkających w Chorwacji. Po wojnie udało mu się zbiec najpierw do Włoch, a następnie do Argentyny, gdzie wiódł spokojne życie aż do 1998 roku i momentu, gdy w wywiadzie telewizyjnym ujawnił swoje losy wojenne. W niecałe trzy miesiące później nastąpiła jego ekstradycja z Argentyny do Włoch. Rok później, 4 marca 1999 roku ruszył jego proces, który zakończył się skazaniem go na 25 lat pozbawienia wolności. 9 lat później, 20 lipca 2008 roku zmarł w więzieniu.
Łowcy nazistów, w tym dwaj główni i najbardziej znani na świecie: Szymon Wiesenthal i Efraim Zuroff poświęcili prawie całe swoje życie idei ścigania, poszukiwania i osądzenia nazistowskich zbrodniarzy wojennych. Kilku z nich, jak wspomniani: Adolf Eichmann, Franz Stangl, Erich Priebke, Klaus Barbie czy Dinko Sakić stanęli przed sądem i zostali skazani za popełnione zbrodnie. Niestety wielu nigdy nie stanęło przed sądem i cieszyło się wolnością do końca swoich dni. Wśród nich byli nie tylko wymienieni w powyższym artykule: Josef Mengel, Eduard Roschmann, Walter Rauff, dr Aribert Heim, John Demianiuk, dr Alois Brunner, dr Sandor Kepiro czy Karoly Zentai, ale także: Herta Bothe – osławiona strażniczka SS w Bergen-Belsen, Duńczyk Soeren Kam czy Estończyk Michaił Gorszkow. Dla łowców nazistów upływający czas był ich największym wrogiem. Szymon Wiesenthal i Efraim Zuroff oraz inni poszukiwacze zbrodniarzy walczyli nie tylko z czasem, ale musieli być szybsi od śmierci, która zabierała kolejnych nieosądzonych zbrodniarzy nazistowskich. W ich ściganiu nie pomagały im państwa, w których ukrywali się oprawcy, mający na sumieniu straszliwe czyny. Wręcz przeciwnie wiele z państw sprzyjało, a nawet chroniło zbrodniarzy. W 2002 roku rozpoczęta przez Efraima Zuroffa „Operacja Ostatniej Szansy”, której celem było odnalezienie i osądzenie ukrywających się zbrodniarzy wojennych, przyniosła połowiczne sukcesy. Z drugiej strony udało się wytropić prawie 3 tysiące podejrzanych o zbrodnie wojenne. Wśród nich byli nie tylko nazistowscy prominenci, ale także kolaborujący z Niemcami: Austriacy, Litwini, Łotysze, Estończycy, Węgrzy czy Chorwaci. Jak pisze Efraim Zuroff:
„Niemcy nigdy nie zabiliby sześciu milionów bez pomocy kilkuset tysięcy kolaborantów. Holocaust nie ograniczał się jedynie do antysemickiego szaleństwa Niemców i Austriaków. Wzięła w nim udział cała kontynentalna Europa. We wszystkich okupowanych krajach naziści znaleźli okrutnych i oddanych wolontariuszy”
Nie sposób zgodzić się z jego słowami, jak również z działaniami jakie podejmował, aby sprawiedliwości stało się zadość. Upór i dążenie do celu łowców nazistów, jakim było spełnienie marzeń milionów osób, które doświadczyły i przeżyły zbrodnicze czyny nazistów zasługuje na szacunek i uznanie. Niestety wiele państw ówczesnej Europy, jak: Wielka Brytania, Litwa czy Węgry prowadzą dość ślamazarne śledztwa, których celem jest tylko i wyłącznie nie postawienie zbrodniarzom żadnych zarzutów oraz odrzucenie jakichkolwiek podejrzeń, że owe państwa współpracowały z nazistami. Do dziś w wielu krajach demokratycznych żyją i ukrywają się zbrodniarze wojenni, którzy jednak nie mogą spać spokojnie, bowiem łowcy nazistów wciąż aktywnie działają i być może jeszcze usłyszymy o kolejnym procesie nazistowskich zbrodniarzy wojennych.
Artykuł przygotowany w oparciu o następujące opracowania:
Bullock Alan, Hitler – Studium tyranii, Warszawa 1997;
Cesarani David, Eichman. Jego życie i zbrodnie, Zakrzewo 2004;
Czubiński Antoni, Historia Powszechna XX wieku, Poznań 2003;
Dederichs Mario R., Heydrich. Twarz zła, Wrocław 2005;
Felton Mark, Polowanie na ostatnich nazistów, Warszawa 2013;
Knopp Guido, SS. Przestroga historii, Warszawa 2004;
Ress Laurence, Auschwitz. Naziści i Ostateczne Rozwiązanie, Warszawa 2005;
Schneppen Heninz. Odessa. Tajna organizacja Esesmanów, Warszawa 2009;
Zuroff Efraim, Łowca nazistów, Wrocław 2008.