Superszybki pociąg w Bytomiu - historia Latającego Ślązaka

Mimo że historia rozwoju kolei w naszym mieście nie miała dobrego początku, to jednak właśnie z Bytomia kursował do stolicy Niemiec – Berlina, jeden z najszybszych pociągów w Europie – Latający Ślązak, czyli Fliegender Schlesier.

Początek kolei w Bytomiu to dopiero druga połowa XIX wieku, kiedy centrum naszego miasta połączono pierwszą normalnotorową linią kolejową, która łączyła Wrocław przez Kluczbork, Fosowskie, Tarnowskie Góry, Bytom, Chorzów Stary, Szopienice, Tychy, Pszczynę ze stacją Dziedzice. Kolej mogła dotrzeć do Bytomia o wiele wcześniej, bowiem już na początku lat 30-tych XIX wieku z inicjatywą budowy kolei na Śląsku wystąpili wrocławscy przemysłowcy i kupcy, którzy chcieli połączyć Dolny i Górny Śląsk. I tak już w 1842 roku otwarto pierwszy odcinek łączący Wrocław z Oławą, który następnie przedłużono do Gliwic, Świętochłowic, Katowic i Mysłowic. Budowie tej linii sprzeciwili się jednak bytomscy radni, argumentując swoją decyzję tym, że zagraża ona interesom lokalnych przedsiębiorców. Decyzja ta zaważyła na dalszym rozwoju miasta, które musiało czekać na połączenie kolejowe jeszcze kilkadziesiąt lat.

Sytuacja Bytomia na kolejowej mapie Śląska diametralnie zmieniła się wraz z podziałem Górnego Śląska w 1922 roku. W wyniku decyzji mocarstw zachodnich Bytom nie tylko znalazł się w granicach Niemiec, ale stał się jednocześnie miastem granicznym, otoczonym z trzech stron nową granicą. Ewenementem w skali całych Niemiec był fakt, że to właśnie w Bytomiu było najwięcej kolejowych przejść granicznych na tak małym obszarze. Sytuacja ta niewątpliwie wpłynęła na wzrost znaczenia węzła i dworca kolejowego w Bytomiu, czego dowodem było uruchomienie superszybkiego połączenia kolejowego z Berlinem.

Superekspresy rozpoczęły kursowanie w Niemczech w latach 30-tych XX wieku. Wówczas zdecydowano, że największe miasta będą obsługiwane nowoczesnym taborem spalinowym typu „Leipzig”, a wśród obsługiwanych miast na liście znalazł się Bytom. Pierwszy superszybki ekspres na trasie Berlin – Bytom wyruszył z dworca Berlin Charlottenburg 15 maja 1936 roku o 19.51. Kolejnymi przystankami „Latającego Ślązaka” były o 19.59 stacja Berlin ZOO, zaś o 20.20 Berlin Schlesischer Bf (późniejszy Ostbahnhof). Następnie skład zatrzymywał się dopiero w Breslau /Wrocław/ o godzinie 22:46, by po trzech minutach postoju udać się w dalszą drogę. Kolejnymi stacjami na drodze ekspresu były: Oppeln /Opole 23:38/, Kandrzin /Kędzierzyn 23:50 oraz Gleiwitz /Gliwice 0:14/ oraz stacja końcowa Bytom, do której superszybki pociąg dotarł 31 minut po północy.

Latający Ślązak był wyjątkowo traktowany przez niemieckie władze. Specjalnie dla niego wybudowano w Bytomiu hangar, gdzie pociąg oczekiwał na poranny kurs do Berlina. Z dworca głównego w Bytomiu „Pieron” w drogę powrotną do stolicy Rzeszy Niemieckiej wyruszał punktualnie o 5.24. Podobnie, jak podczas kursu z Berlina do Bytomia zatrzymywał się jedynie w Gliwicach /5:39/, Kędzierzynie /6:03/, Opolu /6:15/, Wrocławiu /7:05/, Berlinie Schlesischer Bf /9:54/, Berlinie ZOO /10:22/, docierając do stacji końcowej w Berlinie  Charlottenburgu o 10:29.

Dla pasażerów korzystających z Latającego Ślązaka połączenie, przygranicznego wówczas, Bytomia z Wrocławiem i Berliniem było idealnym połączeniem. Trasę 510 km pociąg pokonywał w zaledwie 4,5 godziny, dzięki czemu między innymi śląscy przedsiębiorcy mogli w stolicy Rzeszy załatwić urzędowe sprawy i jeszcze tego samego dnia wrócić do domu. Tak szybkie połączenie było możliwe dzięki osiąganej przez „Pierona” prędkości, która średnio wynosiła na trasie 128 km/h. Ciekawostką jest fakt, że Latający Ślązak stanowił wówczas prawdziwy fenom w historii europejskiego kolejnictwa. Osiągnął bowiem na trasie Bytom – Berlin rekordową, jak na ówczesne czasy, szybkość 160 km/h, co było najwyższą zanotowaną wówczas prędkością, jaką uzyskał pociąg. Kolejną ciekawostką jest fakt, że dzisiaj w epoce postępu technicznego, pociągi ekspresowe, aby pokonać podobną trasę /Katowice – Berlin/ potrzebują aż 9-10 godzin!

Tym samym koleje niemieckie, które prężnie funkcjonowały w latach trzydziestych XX wieku należały do najszybszych na świecie. Historia „Latającego Ślązaka” nie trwała jednak długo. Na trasie Bytom – Opole – Wrocław – Berlin kursował on zaledwie nieco ponad trzy lata. Wszystko zmieniło się wraz z wybuchem II wojny światowej, kiedy wszystkie pociągi motorowe, w tym „Śląski Pieron” zostały zajęte na potrzeby armii niemieckiej i dostępne wyłącznie dla oficerów. Kolejnym powodem wycofania superszybkich pociągów na trasie Berlin – Bytom była oszczędność paliwa. Każdy jego litr był bowiem niezbędny dla niemieckiej machiny wojennej, która 1 września rozpoczęła podbój Europy.

Mimo że historia „Latającego Ślązaka” nie trwała długo, do dziś fascynują się nią pasjonaci kolejnictwa, dla których było to niesamowite osiągnięcie. Dzisiaj wielu z nas może się zastanawiać, dlaczego mimo postępu technicznego, taka szybkość pociągu i czas podróży jest nieosiągalny? Odpowiedź jest prosta - w latach trzydziestych XX wieku sieć kolejowa nie była tak gęsta, jak ma to miejsce dzisiaj. Ponadto szkody górnicze na Górnym Śląsku powodują, że pociągi nie mogą tutaj osiągać tak zawrotnych prędkości, jak jeszcze osiemdziesiąt lat temu. Tym samym pozostają nam dzisiaj jedynie wspomnienia o „Latającym Ślązaku” i marzenia, że kiedyś nawiążemy do jego fenomenu.

Zdjęcie: Odrestaurowany skład SVT 137 Leipzig, źródło: Autor Rainerhaufe, plik udostępniony na licencji Creative Commons - uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0.